W jednej celi znajduje sie dziewieciu wiezniow. Wszyscy maja bardzo dlugie wyroki. Jest ojciec ktory zabil syna, syn ktory zamordowal ojca, wielbiciel materialow wybuchowych, krol porno - jak widac dosc znacznie roznia sie od siebie, nawet fizycznie (z jednej strony gruby osilek, z drugiej karzel). Ale potrafia zaprzyjaznic sie i laczy ich wspolne marzenie o wolnosci. W koncu udaje im sie uciec, kradna samochod typu camper i tak zaczyna sie ich wspolna podroz. W miare uplywu czasu kolejne osoby odlaczaja sie, chcac skonfrontowac swoje marzenia z czasow pobytu w kiciu z rzeczywistoscia. Po dosc lekkim poczatku im blizej konca tym film smutniejszy i bardziej dolujacy. Do tego dosc mocno podszyty symbolika, niekoniecznie zrozumiala dla europejskiego widza (juz sama cyfra 9 uwazana jest za pechowa). Miejscami przypominal mi koreanski "Holiday".
To moje pierwsze spotkanie z kinem Toshiaki Toyody, japonskiego rezysera opowiadajacego historie w poetycki acz brutalny sposob. Plus wpasowujaca sie w klimat muzyka.